Strona:Tymoteusz Karpowicz - Odwrócone światło.djvu/310

Ta strona została przepisana.
kopia artystyczna

ZAWSZE W CZASIE DEFILAD
zapadając się po odrąbane
kolana niesie gardło
puste w narodowym hymnie
a po gardło w nim
hymn się zapada

protetyczny głos
wkłada jego szczękę
w swe stalowe usta
i znów ciągnie
żelazem do przodu

PS
pisane
z nadgranicznej poczty:
stąd długi widok rozłącza szczegóły
jak w kałamarzu życie galasówek
brzeg zamyślony pisze luźny list
na wodzie maczanej niegdyś od oki po szprewę