FAKTURA
twarz odlana z brązu i szaleństwa
idzie na złom modny plastik
łagodzi obyczaje wszystko czyściej
załatwia się w przedmioty od zaraz
kwasoodporne gdy trzeba stąd do
wieczności na szczęście ta taśm a
tylko w złomie pracuje z twarzą
do wszystkiego spiralnie odwróconą
ci od gipsu już oczy zakasują
nad głową i ręce zawijają
we wzroku i nad uchem muszli
za spoistym powietrzem robią znak
na czole gipsem ojcze nasz a potem
w drugim uchu dwukrotnie zaparty
któryś jest w niebie święć się twardnieje
z trzecią szlichtą na wargach kończą dzień roboczy
w gęstych oczodołach jak ulał zaschnie
biały amen choć na wysypisku niech ma
swoją wyrazistość ostatnią a wewnątrz
może krzesać co chce z bywałych hołubców
krzyżowe pochody i miecze tak długie
wyciągać z rysów że się zegną tego nie przepuści
naw et maska najrzadsza na świecie właśnie trzeszczy
więc czas już odłuszczyć na udry część martwą
od umarłej a zgodnie z fakturą
Strona:Tymoteusz Karpowicz - Odwrócone światło.djvu/318
Ta strona została przepisana.
kopia artystyczna