Strona:Tymoteusz Karpowicz - Odwrócone światło.djvu/374

Ta strona została przepisana.
kopia artystyczna

PRZYGOTOWANIA
jestem ciemny w swoim ogniu założeń
i zezująca ręka mnicha nocy
dorzuca polano mojej pierwszej kości
która boli samopas
tak daleko od przedmiotu rany
a tymczasem dochodzi do nas ziemia
staje wodzi krwią po twarzy

czekam na pierwszy cios
rzemiennej ręki zorzy
wiem to pasowanie mego strzelistego konia krwi
jest konieczną ostrogą biegu
kto do światła staje bez pokory
powalają go mydliny
jego własnej piany
spokojnie mój koniu mówię
do drzewa
by się nie spiął po koronę
nie ma mowy przed ciosem
o zwycięstwie

i to że nieco stajemy w rozkroku
nad zapartą w nas ziemią
jest zauważone mój przyszły samuraj
co ma mnie ściąć z ramienia
spostrzega się że jest przedwczesny
wyciąga więc piszczałkę ze swych lędźwi
i gra patrząc w rąbek wschodzącego świtu