Strona:Tymoteusz Karpowicz - Odwrócone światło.djvu/388

Ta strona została przepisana.
kopia artystyczna

POŚMIERTNY WIDOK Z OKOPÓW
jedyna chwila w której stajesz się jadalny
karmiona z ręki biała gałąź snu
nagle ci nogę podstawia za ziemią
padasz w swe odleżyny w podskórnym widoku
żebra stoi ono z szafiru wyłamane słowo
i pożera ci usta po ustach ze świata

pożegnaj się cały pątniku z sznurowadeł
krzyżujących się w twoich nogach rzemiennych jeleni
to jest granica odsieczy twych ramion na nazwę
to jest najwyższa przepaść twego oka za nazwą
to jest zawieja ostatniego smaku z wyboru po nazwie
to jest wyzbyta powierzchni ostateczna rana za nazwę
i ostry kłos w sercu rodzi białe rżysko
w imię sierpa lewego i prawej godziny
w stałym niedomówieniu kośby sekund amen

teraz już patrz jak bezimienny do innego jutra
wieczór wodzi oliwkowym okiem gwiazdy
po spoconej szyi nocy jak dosłownie
miłości sieją pory skóry śród galaktyk
jak brzoskwinie jedzą wzgórza na pluszu
już nie twoich głodów wytrawnych
i wznosi się dym po drugiej stronie świata
przypalanych weselnych welonów
patrz ponad patrzenie niech jasny anioł w twoich
okularach
przejdzie grząskie jezioro krtani