Strona:Tymoteusz Karpowicz - Odwrócone światło.djvu/54

Ta strona została uwierzytelniona.

kopia artystyczna

GONDWANA
paleozoiczna tkaczka przesuwa wrzeciono
pod porowatą antarktydę skóry chce sprostać
krzywemu czółnu pragnienia zasupłać
na węzłach z kambru syluru ordwiku
glosopterydę serca nie wie że się modli
bez boga bo żadne przedwczesne
żebro gotyku nie podpiera słowa
z domysłu od wewnątrz bez ostrza przeczucia
sterylna święta karbonu w tym niepalnym
świetle jest nieprzewidziana gdy nagle gorąco
w cztery strony naraz chce twarz swą odwrócić
czterostronnie wołana przez siebie słyszy
pękającą kość każdą na dwie pary pękające
więźbę brzucha i krocze w czwórnasób zwalona
w głąb ciosów ćwiartujących po mięsień kołyski
jej pragnienia objęcia całego po brzegu
wszechświata zaramienia i z czterech poręczy
wypuszcza przejednana na wiele wrzeciono w tej chwili
czterostronnie oślepłe bez zapasu środków