Strona:Tymoteusz Karpowicz - Odwrócone światło.djvu/76

Ta strona została przepisana.
kopia artystyczna

PAJĘCZYNA
mój trening w każdym dziecku jeszcze nie dość mleczny
w jego nieświadomym skoku do złotej pszczoły poranku
ten wybieg ze wszystkich skór naraz i koziołkowanie
na podstawionych nogach świata i to picie wieczne
samych brzegów pragnienia i na zakończenie
wytarcie ust jak gdybym z pierwszej piersi ściągał
pajęczynę


 
PS
przez szparę w oku pamiętam
swój brzeg w krucjacie dziecięcej
niosłem wówczas krzyż do środka
złożony ze mnie i gwizdałem
do jego ucha rozpasanie i wyzwolenie