W górskiej polanie lilje kwitną
są to fiolety śniegu i chmur
lasy szyszaki z liści zielonych kiścią
dźwięczą i skrzypiec — wiatrów struny
wspomnienie staruszki chaty w górach
ukrytej w śnieżnych falach i głąb
dalekich górskich pasm i wstąg
roje pszczół szumią to jodły
brzęczą znów, bladą muzyką lir
wstążkami ścieżek w dolinach w grań
skalną pełznących granitów tłumu
śpieszą się biegną mrówki trzód
szczekają psy po halach wiatr niesie
jak młoty jak brzęk kamieni o stal
krzyki pasterzy pieśni ptaków
jodeł śpiewy organ w kościele
złoty brzęk kluczy i miedź
dzwonów w śnieżnych świątyniach
a w małej skulonej szopie
wśród gór, wśród ciemnego lazuru plam
lasów dalekich ugrowych siół
w szopie gdzie w żłób skrzesany świerk
pachną jasne kędziory ziół
stado owiec pobekuje w gródzy
i krowy mruczą jak pod wieczór sowy
a w żłobie Dziecię trzepoce rączkami
Matka nad Dzieckiem klęczy schylona
wpatrzona w jasne studnie oczu i rzęs
kwili Dziecię ptaki w lesie kwilą
tą najpiękniejszą dla Matki muzyką
lecącą w chmury w ciszę skał
Strona:Tytus Czyżewski - Lajkonik w chmurach.djvu/60
Ta strona została uwierzytelniona.
SZAŁAS W GÓRACH