już zaspokoili głód i resztę pokarmów przeznaczają dla gości.
Synowie „niebieskiego państwa“, nie dając sobie tego dwa razy powtórzyć, tak ochoczo zabierają się do jedzenia, że po kilku chwilach miski są już zupełnie opróżnione.
Gdy Chińczycy proszą o co swego bożka, a prośba ich się nie spełnia, wówczas zdejmują go z ołtarzyka, biją i kopią nogami, krzycząc:
— Toś ty taki! Ja cię kazałem pozłocić, daję ci przytułek w swym domu, stawiam w drogim ołtarzyku, codzień cię karmię i znoszę ci z miasta różne łakocie, okadzam cię kadzidłem, a ty, niewdzięczniku, nie chcesz wysłuchać mojej prośby?
I, chwyciwszy bożka za złoconą głowę, wynosi na ulicę i rzuca w błoto. Jeśli po pewnym czasie prośba się spełni, wówczas Chińczyk wyciąga bożka z błota, obmywa go, stawia zpowrotem w ołtarzyku i, upadłszy przed nim na kolana, woła:
— Łaski, najdroższy bożku! Widzę, żem się niepotrzebnie pokwapił z wyrządzeniem ci niesłusznej krzywdy. Lecz przyznaj, żeś sam zawinił, kazawszy tak długo czekać na spełnienie mej prośby. Bądź jednak lepszy ode mnie i zapomnij o tem, co się stało, ja zaś postaram się przebłagać cię gorącemi modłami i smacznemi łakociami.
Pan Brown używał do posług młodego Chińczyka imieniem Hi-fung.
Był to chłopieec bardzo cichy, porządny, pilny i ściśle wykonywający wszystkie zlecenia. Państwo Brown byli z niego bardzo zadowoleni,