Strona:U Chińczyków.djvu/5

Ta strona została uwierzytelniona.
I.

Mały William Black, który w chwili, kiedy zaczyna się nasze opowiadanie, czyli w r. 1890, liczył 7 lat, usłyszawszy, że ojciec opowiada matce o Anglikach, powracających z „niebieskiego państwa“, zawołał ze zdziwieniem:
— Mój ojcze! Więc są tacy ludzie, którzy mieszkają w „niebieskiem państwie“ i wracają stamtąd, kiedy mają ochotę?
— Dlaczego cię to dziwi? — spytał ojciec.
— Bo mama mi opowiadała, że w „niebieskiem państwie“ przebywają tylko dusze sprawiedliwych, ciała zaś ich wiecznie spoczywają w grobach.
— Mój drogi Williamku, — odparł ojciec — niebieskie krainy, gdzie przebywają dusze zmarłych ludzi, zowią się „królestwem niebieskiem“, nazwę zaś „niebieskiego państwa“ nosi rozległa przestrzeń ziemi w Azji, gdzie żyją Chińczycy. Są to tacy sami ludzie, jak i Anglicy; różnią się zaś od Europejczyków tem, że mają skórę żółtą, oczy skośne i że tam mężczyźni, tak jak u nas kobiety, splatają włosy w długie warkocze. Obyczaje tego ludu są bardzo dla nas dziwne i wielce się różnią od naszych.
— Ach, ojczulku! — zawołał William. — Żebym też mógł kiedy pojechać do tych Chińczyków.