Strona:U Chińczyków.djvu/8

Ta strona została uwierzytelniona.

gi w celu obrony żyznych pól chińskich od napaści koczujących plemion, które do dziś jeszcze wiodą tułaczy żywot na stepach mongolskich.
W murze jest pięćdziesiąt bram; nad każdą bramą piętrzy się wysoka baszta, gdzie czuwają straże.
Największą ciekawość wzbudziła w Williamie słynna wieża pekińska, wznosząca się na wzgórzu za rzeką, przez którą ciągnie się czerwony most kamienny.
Ściany tej wieży są z porcelany, zabarwionej na kolory: żółty, czerwony i zielony.
Wieżę otacza dziewięć krużganków, przykrytych żelaznemi daszkami. Na skrajach daszków wisi mnóstwo srebrnych dzwonków, które przy silniejszym powiewie wiatru wydają bardzo miłe dla ucha dźwięki. Wewnątrz wieży znajdują się schody, wiodące na sam jej szczyt. Z najwyższego krużganku roztacza się wspaniały widok na całe miasto, największe w Chinach.
U stóp tej ogromnej stolicy wije się w pięknych zawrotach Pej-ho, biała rzeka, która wpada do zatoki Peczilijskiej. Wybrzeża jej są gęsto zasiane domkami i pagodami, czyli świątyniami.
Ponad tysiącem domostw króluje wysoki pałac cesarski, a w nim przebywa władca Chin.
Opodal pałacu znajduje się bardzo bogate obserwatorjum astronomiczne, wyższa szkoła i olbrzymie budowle drukarń, w których znajduje się 300.000 rozmaitych książek.
Pewnego razu pan Brown oświadczył Williamowi, że zaproszono ich na wesele córki bogatego mandaryna[1].

— Mandaryn Czing-cha — rzekł pan Brown — polecił mi, żebym zaprosił pana na tę wielką uroczystość.

  1. Wysoki urzędnik, dworzanin królewski.