Strona:Ulicą i drogą.djvu/043

Ta strona została uwierzytelniona.

Powój — ta mała ugorów dziecina —
Aż z ciekawości na palce się wspina;
Smukłe dziewanny, co stoją wśród cierni,
Broń prezentują — jak żołnierze wierni.

Złociste kłosy żytnie i pszeniczne
Jak instrumenty grają mi muzyczne —
I tak się cudnie do mej duszy stroją,
Że płoszą wszelką posępną myśl moją.
 
O wieluż mam tu przyjaciół — o wieluż!
Zdjąłem przed nimi wszystkimi kapelusz,
Kłaniam się niebu i słońcu złotemu
I zbożodajnym skibom czarnoziemu!

1924