Strona:Uniłowski - Dzień rekruta S1 Ł1 C3.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

wiem, dlaczego do was się odzywam! Macie minę jakbyście byli w cywilu i myśleli: położyć się czy też wypić jeszcze jednego? Nie słyszeliście pobudki? Powiem do dowództwa, to wam kupią trąbkę aku... akuzu... te... Wstawajcie do jasnej cholery, co się tak na mnie gównianie gapicie!
Zorjentowałem się, że mam wilgotne i zimne nogi, że odspodu kłuje mnie słoma a zwierzchu drapie koc, że w ustach mam niesmak i szum w głowie, że mi jest w głowę i ręce lodowato a pod kocem letnio, że wokół zgrzytają podkute buty i słychać gwar, a oddalający się tyłek kaprala Schramki oznacza koszary a nie żadną grę w karty z panną Ewą. Jestem trzeci dzień w pułku, w nocy mam jakieś wygodne sny, a rano budzę się za późno z uczuciem, że mi ktoś nerwy powiązał w supełki. Opuszczam nogi na zimne klepisko, ubieram się szybko ale nieporządnie i takiego kołtuna mam we łbie, że nie wiem poco się ubieram. Kiedy jestem gotów, biegnę do szeregu, ale szereg jest już na dziedzińcu a ja czuję, że jestem jeszcze bardzo nieprzyzwyczajony. Wczoraj zgubiłem pas, bardzo mi za to nawymyślano, położyłem się smutny, a tu nad ranem taki sen i przebudzenie twarzą w twarz z kapralem Schramką.
Ubieram się powoli, co mi tam, i tak za późno. Wojna, chwała Bogu, jeszcze daleko. Wszystkie łóżka, te górne i te dolne, już posłane, równo, gładko, z zakładką pośrodku. Mnóstwo łóżek. A ja zdenerwowany stoję jak w składzie trumien. Nie zdążyłem jeszcze włożyć munduru czy kurtki, narazie nie wiem jak to się nazywa, kiedy usłyszałem za sobą stuk obcasów, to kapral Schramko stał na baczność i mówił:
— Pozwólcie, to wam potrzymam. Ja dla was jakiś czas będę taki grzeczny i uprzejmy, bo mnie interesujecie swoją straszliwą głupotą. Co, nie możecie trafić? Rękaw, tu, o tutaj. W zeszłym roku byłem sanitarjuszem na izbie chorych, miało się dużo czasu. Lubiłem czytać co wpadło pod rękę, więc też czytałem i wasze książki. Myślałem sobie: ten ci ma pióro jak lancet. Tak też teraz sobie myślę: wrócicie do cywila i skombinujecie tak wszystko, że zrobicie ze mnie dupę i skurwysyna a z siebie inteligenta i pacyfistę, który jest ponad szarem życiem pułkowem. Na komisji nie mówiliście o maturze, bo chcieliście poznać tak jak jest naprawdę. Czekajcie, już ja się postaram, byście jaj nie stracili. Ściągnijcie pas, co, gdzie jest pas? Racja, żeście go już wczoraj nie mieli, pewnieście gdzie w sraczu zaprzepaścili. Dam wam inny, zapiszemy sobie to. Powiadam wam jeszcze raz, na ucho, że przez jakiś czas będę dla was miły i względny, ale potem się do was zabiorę jak do jakiej kurwy. Ja się znam na ludziach i mimo że nie mam wykształcenia, gadać umiem jak s yszycie. Chodźcie po pas. Schowacie gdzieś pas i pójdziecie do koni, bez pasa, słyszeliście? Chytrą macie mordeczkę. No, czekajcie! ja was...