Strona:Uniłowski Gdynia na codzień Ł1 C1.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Bardzo roztargniony byłem owego lipca trzydziestego piątego roku; zbyt przejęty powrotem, aby przyjrzeć się dokładnie naszemu „oknu na świat“. Poprostu szybko przelazłem przez to okno do wnętrza kraju i tutaj otrząsając pyłek podróżny, przysłuchiwałem się tak długo pieśniom zachwytu o tem oknie, aż wkońcu postanowiłem je poznać, pogapić się w niem trochę. Oto drzemie tam zaklęty w beton i żelazo wzniosły wysiłek narodu, oto fala morska przygrywa chwałą tęgiemu wyścigowi pracy; trzeba nadstawić ucha, zbadać, czy pieśń nie brzmi fałszywie. Bo moja to dziedzina.
Z tego dnia powrotu pozostały mi wspomnienia: majestatyczna uroda portu, młoda, hałaśliwa świeżość rozprażonego słońcem miasta, zapach tynku, mieszanina pracowitych dźwięków i lenistwa włóczących się ulicami urlopowiczów; i obojętna przymglona płachta mo-