Słońce, jak oko starca czerwone, O siwej, śnieżnej rzęsie, Za mgły się chowa, jakieś znużone, A wiatr łzy — szrony trzęsie... Pęknie gdzie gałąź, echo trzask niesie; Bór, zda się, zadrzał stary... I znów posępnie w posępnym lesie Zbudzone nikną mary. Łuna w mgły wsiąka już teraz blada, Szarzeje zwolna, gaśnie; Las tylko jeszcze pacierz swój gada, Nim, rozmarzony, zaśnie...