Strona:Upominek. Książka zbiorowa na cześć Elizy Orzeszkowej (1866-1891).pdf/235

Ta strona została przepisana.

w jakiejś bardzo grubej i bardzo uczonej książce) możebym się zadowolniła temi budynkami ułożonemi ze skutków i przyczyn, które uczeni wznieśli. W prawdzie gmachom tym służy za podstawę wielkie, niezmiernie wielkie: „dlaczego?“ ale tyle dają materjału do myślenia, że zanim się dojdzie do tej podstawy, starość zaskoczy, a śmierć człowieka sprzątnie i zmiecie ze świata. Ale — umysłem czystym nie jestem: mam ciało, serce, nerwy, czuję i myślę, pożądam i pragnę. Zagadki się mnożą, pytania rosną — odpowiedzi łaknę.
Radabym sama przed sobą wyjaśnić ostatecznie, czy troszcząc się, niepokojąc, cierpiąc po prostu — troszczę się i niepokoję o siebie tylko, czy o wszystkie (do mężczyzn, królów stworzenia, krainy i dziedziny wdzierać się nie śmiem) do mnie podobne istoty, stojące na rozdrożu niejako, przed drogowskazem, na którym dwa są tylko napisy: namiętność, a więc szał chwilowy, a po nim żal minionych wrażeń, i instynkt, a więc „będziesz dobrze najedzoną, będziesz jeździć w karecie, gdy zostaniesz... żoną?“
Zapewne, że punktem wyjścia (i to wyrażenie przejęłam z książek) dla moich własnych pragnień i pożądań jestem ja sama, boć pragnienia własne własnemi być muszą. Ale i teraz się nie chwalę jakąś godną pochwały miłością bliźnich; myśląc o sobie i odczuwając głęboko potrzebę kochania, myślę zarazem o mych rówieśniczkach, a dalej o wszystkich kobietach, które ciężkie jarzmo męzkiej władzy (nazywa się to: opieką męzką!) dźwigają. Nie wiem dla czego o tych mianowicie? Może dlatego, że ich widziałam, znam najwięcej, a zresztą i najwięcej ich być musi. Toć to są właśnie ofiary wszędzie obecnego instynktu! Po dwóch krańcach i w równej od tego środka granicy stoją: na dole ofiary namiętności — nieszczęśliwe kobiety upadłe, na górze — ideały, innemi słowy, to czego niema, co istnieje tylko „im Dichters Lands“... Jeśliby nawet gdzieś kiedyś jakoś istniała taka kobieta — byłaby wyjątkiem... Zapomniałam jeszcze o jednej kategorji płci naszej: o zakonnicach, siostrach miłosierdzia, o poświęcających się. Może się mylę — ale wyłączam je z szeregów, bo ich nie rozumiem wcale... Przypuszczam, że są to organizacje złamane, jakaś zachodzić w nich musi przewaga jednego pierwiastku nad drugim, brak im zrównoważenia sił fizycznych z duchowemi, na niekorzyść pierwszych. Często gra tu rolę strach, lęk, obawa niewiadomości i niepewność przyszłości, a często cierpienie... Czołem przed niemi, czołem przed ich zasługami, podziwiam je — ale naśladować-bym nie umiała: ja chcę kochać, ja muszę kochać...
A więc?...
A więc jestem przekonaną, że troszczę się o siebie, ale i o innych nie zapominam, uważając się za małą cząstkę tej ogromnej reszty innych.
Przekonanie to dodaje mi siły i odwagi. Z tem większym uporem (tylko nie kobiecym, nie!) z większą stanowczością domagać się będę odpowiedzi na moje tysiączne „dlaczego“ i tem goręcej pragnąć będę...
Czy można napisać?... A więc tak, szczerze otwarcie, wobec samej siebie, wobec sumienia własnego, z ręką na sercu powiadam: tem goręcej pragnąć będę miłości!...

Petersburg.Henryk Gliński.




223