czeństwo spadnięcia do głęboko pod obmurowaną drogą bez poręczy szumiącego potoku.
Tak doszedł Jura do miejsca, gdzie potok Juraszków wpada do białej Wisełki, i tam przy rozstajnych drogach, tuż przed mostem, usiadł pod starym, na wpół spróchniałym bukiem. Nie widział przeciwległych stromych, skał, prostopadle wznoszących się do ogromnej wysokości, uwieńczonych cienistym lasem, ale słyszał grzmot niedalekich wodospadów i łoskot rzucającej się przez głazy na dół białej Wisełki.
Zadumał się staruszek.
Od czasu do czasu wydobywała mu się łza ze zgasłych oczu. Zapewne w ciągu długiej drogi życia znalazł nie mało cierni, ale góral nie płakałby, gdyby nie doznał nadzwyczajnego smutku.
Dziś bowiem była rocznica wielkiego jego nieszczęścia. Dziś przed 12 laty stracił jedyne pozostałe mu na starość dziecko, córkę ukochaną. Haniak[1] była urodziwą, hożą dziewuchą, z jasno-blond włosami, uplecionemi w bujny długi warkocz, z ciemno-szafirowemi oczami, z miłością spoglądającemi na ukochanego ojczulka, z ustami, na których igrał uśmiech wesoły. Pielęgnowała staruszka, jak ongi nieboszczka matka, i rozweselała go śpiewem.
Ach, jak ona ładnie śpiewała!
Ale cóż, poznała i pokochała Pawełka z pod „Czarnego“.
Weselisko miało się odbyć na Śty Michał. Haniak była szczęśliwą.
Ale niestety! Pawełka powołali do wojska i zapędzili do Bośnii.
Haniak codzień wieczorem siadywała pod starym bukiem, gdzie żegnała się z Pawełkiem i tam oczekiwała jego powrotu. Śpiewała, ale tak żałośnie, że krajało się od tego serce starego.
Pawełek nie wrócił.
Poległ w wojnie z Bośniakami.
Gdy wieść o tem doszła do Hali Juraszków, ogarnął wszystkich smutek wielki; a Haniak z rozpaczy straciła zmysły.
Wybiegła z chaty, rzuciła się na ziemię pod starym bukiem i leżała długo, jakby martwa, a gdy stary Jura przyszedł, aby ją podnieść, zerwała się i w szalonym pędzie, przebiegłszy most, znikła w gęstwinie, tam nad wodospadami.
Szukano jej do późnej nocy, ale napróżno. Nad ranem drwale przynieśli na Halę Juraszków okropną nowinę, że w falach dzikiej Wisełki, pod skałą, naprzeciwko starego buku, Haniak leży z roztrzaskaną głową, w podartem ubraniu.
Pochowali ją, a stary Jura ociemniał.
Odtąd co dzień przychodzi płakać pod starym bukiem, a gdy chłopiec nowego gazdy na Hali Juraszków późno wieczorem zbliża się, aby go odprowadzić do domu, Jura mawia:
— Cicho — nie przerywaj — Haniak śpiewa!
— Ależ to woda tak huczy — chodźcie do chałupy.
— Jeszcze nie — aż Haniak skończy śpiewać!
- ↑ Właściwość mowy Wiślan, znaczy: Hanusia.