Dalecyśmy wielce od klasycznych Greków, chociaż razem z całą cywilizowaną Europą urośliśmy i my na ich właściwie, podanej nam przez Rzym chrześcjański, kulturze; chociaż i dziś jeszcze zostajemy pod urokiem tchnienia ich ożywczego z poza grobu, co parę tysięcy lat już liczy!
Ale dalecyśmy przedewszystkiem, bo zapatrzeni na nich w uwielbieniu bezgranicznem, dziecięcem, nie umieliśmy dotąd zbliżyć się do nich po męzku, wytwarzając własny też świat upostaciowań rodzimych naszych ideałów, tak harmonijny, jednolity, jak świat piękna klasyczny.
Istotnie, jaka to oryginalność, jaka ścisłość, jaka jedność w świecie artyzm u Hellenów: wszystko się tam wzajem wspiera, ożywia i stanowi skończoną w sobie harmonijną całość. Co do treści, zdawałoby się, że jeden jedyny wspaniały myt narodowy, religijno-historyczny, im przyświeca, i myt ten opromienia wszystkie dziedziny twórczości, wszystkie sztuki zarazem. Co poda religja, czy historja, to postaciuje poezja, a za nią inne sztuki piękne: bogowie Olimpu, bohaterowie Maratonu stają się zarówno ich wszystkich przedmiotem. Podobnież co poezja sama na idealnych swych wyżynach stworzy, to przywdziewa natychmiast szaty plastyczne w zakresie innych działów estetycznego piękna, czy poda im rapsody Homera, czy wytworzy późniejsze z czystej fantazji.
Więcej jeszcze, mają Grecy na wszystko ustalony symbol, emblemat, wszystko ma u nich formę stałą, wyraz i obraz, zarówno myt religijny, jak fakt dziejowy.
W tym zaś w swoim świecie piękna i przez ten świat czuli się oni nawet unicestwieni już politycznie przez Rzym, niepokonanymi; a gdy dalej, i ideały ich straciły moc religijną, kultura narodu stała jeszcze samą estetyczną onych potęgą.
Dalecy tedy jesteśmy wielce od synów klasycznej Hellady!
A jednak, nasza droga, wobec ostatecznego celu, jakim być musi zdobycie sobie z czasem pełniejszej harmonji w chaosie naszych rodzimych ideałów, którymi nas wciąż darzy życie, tyle poezja, co dzieje, nasza droga, powiadamy, może być pod pewnym względem do ich drogi podobną.