Strona:Upominek. Książka zbiorowa na cześć Elizy Orzeszkowej (1866-1891).pdf/456

Ta strona została przepisana.
ZE WSPOMNIEŃ UNIWERSYTECKICH.


Każdy, kto sięgnie pamięcią w czasy uniwersyteckie, przypomni sobie bez wątpienia wielu towarzyszy przedwcześnie zmarłych, lub zwichniętych, którzy przymiotami umysłu, serca i charakteru prze swego otoczenia, na których zakładano wielkie nadzieje, którzy jednak nadziei tych, lub całkiem nie urzeczywistnili, lub też zaświecili tylko na chwilę, jak lampa gasnąca, ostatnim rozpacznym błyskiem sił wyczerpanych. Są to ludzie, o których „towarzysze wiedzą, czem być mogli, o których nieznajomi wiedzą, że nie byli niczem“, ludzie, których życie jest bolesnem igrzyskiem losu, a raczej stosunków społecznych, urągowiskiem z najsilniejszej woli, najszlachetniejszych dążeń, — ludzie zmarnowani.
Przeglądając dawne notatki moje, spotkałem się ze szkicem, skreślonym pod wrażeniem śmierci jednego właśnie z takich zmarnowanych kolegów moich, Stanisława D. A ponieważ marnowanie się ludzi jest u nas, niestety! zbyt częstym a doniosłym objawem społecznym, to rysy z życia jednego z takich ludzi wychodzą z ciasnej sfery koleżeńskich wspomnień i nabierają znaczenia typu pewnej strony społecznego życia.
Stanisław D. po świetnem ukończeniu gimnazjum został porwany przez powszechną zawieruchę i uniesiony w stronę daleką, w krainę Anhellego, „gdzie marzną łzy i westchnienia“. Nie stał się tam przedsiębiorcą, handlarzem, jak wielu, pracował, jak prosty robotnik, nie powrócił kapitalistą. Po powrocie do kraju, postanowił, mimo podupadłego zdrowia, iść dalej obraną koleją, z której został wytrącony, i postanowił dalej się kształcić. Nie posiadał jednak żadnych ku temu środków materjalnych: trzeba było je zdobyć; z nędznego tedy zarobku, po części przepisywaniem, po części lekcjami prywatnemi, zaoszczędza, żywiąc się byle jak, kilkadziesiąt rubli i z tym skromnym zapasem przybywa do Krakowa na technikę. Tu rozpoczyna się drugi akt walki, bezwąt-