Strona:Upominek. Książka zbiorowa na cześć Elizy Orzeszkowej (1866-1891).pdf/547

Ta strona została skorygowana.
KRWAWICE.
(SANGUINES).


Już zdala słysząc jego kroki na wschodach, ciężkie, niepewne, i głos ochrypły, nucący jakąś piosenkę pijacką, poznała grozę nowego nieszczęścia.
Karol wracał z szynku, gdzie zapewne aż do ostatniego centyma strwonił całotygodniowy zarobek. Dreszcz przebiegł nieszczęśliwą; instynktownie obejrzała się na dwoje starszych dzieci, śpiących w łóżeczku: najmłodsze niemowlę śpiesznie do kołyski złożyła i stojąc na środku izdebki, o stół oparta, wybladła, przygnębiona, czekała.
Drzwi się otwarły z trzaskiem. Karol, z miną butną, z czapką z czoła zsuniętą, z rękami w kieszeniach, wołał już od progu:
— Babo, jeść dawaj!
— A skądże wezmę? — odparła ponuro. Czekałam, aż przyniesiesz pieniędzy. Czy nie wiesz, że w domu ani centyma nie pozostało?
— To weź na kredyt!
— Niema kredytu! — wybuchnęła. Na kredyt dają ludziom uczciwym, rzetelnym, nie takiemu, jak ty, pijakowi i marnotrawcy...
Zaklął straszliwie, przyskoczył do niej, za ramię pochwycił i nagle oczy, złością świecące, zmieniły wyraz, tryumfem błysnęły.
— A to, rzekł, wskazując na obrączkę złotą na jej palcu.
— To... powtórzyła, nie rozumiejąc.
— No tak, to. Weź i zastaw, albo sprzedaj, ale daj mi jeść, bom głodny. Tylko żwawo!
— Niedoczekanie twoje! — krzyknęła kobieta, wyrywając rękę. — Prawda, żeś nędznik ostatni i bodajem była skonała, zanim ten ślubny pierścień na palec mi włożono. Ale teraz już trudno; zastawiać go, ani sprzedawać nie będę. — choćby dla oka ludzkiego.
— Co? ty mnie, mężowi, będziesz opór stawiała? — wrzasnął pijak rozwścieczony, — za mną racja, za mną prawo! Jeszczeby tego brakowało, żeby nas baby za łeb wodziły! Daj zaraz, bo jak nie...