Strona:Upominek. Książka zbiorowa na cześć Elizy Orzeszkowej (1866-1891).pdf/565

Ta strona została przepisana.

Nazajutrz, oddał poemat pod sąd surowego krytyka. Odpowiedź brzmiała: „Talent widoczny, lecz brak znajomości podstaw życia, bezcelowe błądzenie w krainie wyobraźni. Należałoby myśl zwrócić w kierunku praktycznym, a przytem wypowiadać ją jaśniej, nadawać obrazom plastykę i pracować nad formą, wskazującą brak wprawy“...
Poeta schował rękopis. Długo nie pisał; pracował, uczył się, myślał, badawczym wzrokiem śledził stosunki ludzi do siebie i ludzi do praw przyrody, rządzących nimi. Teorje i sądy jego przeobrażały się z dniem każdym. Ganił dziś to, co nazajutrz uwielbiał; deptał następnie nogami bóstwa i ideały jednej doby...
Powoli jednak przekonania jego zaczęły się krystalizować. „W to wierzę; o tem wątpię“ — mówił głosem stanowczym, pewny swego — credo. Społeczny i nadprzyrodzony porządek świata zarysowywał się w umyśle jego jasno i trzeźwo. Uderzało go złe, jakie widział dokoła, złe, z którego jedni nie umieli, drudzy nie usiłowali zdać sobie sprawy. Uderzało go tysiące błędów, jakie należało usunąć przez jak najczęstsze ich wypominanie.
Wieczorami, po obowiązkowej pracy, zapewniającej mu chleb powszedni, lubił myśleć nad sposobem wykorzeniania niedobrych stron stosunków ludzkich. Myślał krytycznie, nie wlewając w rozumowanie swe zapału i ognia uniesień. Obrazy powstawały w mózgu jego trzeźwe i plastyczne, jasno i wyraźnie ukształtowane, jasno i wyraźnie cel zarysowywujące... Bez ognia w oczach, bez zapału w piersiach, bez rumieńców na twarzy, spisywał je tak, jak poruszały się i żyły w logicznych wnioskach jego umysłu...
Trzeźwy krytyk, ten sam, który niegdyś tak surowo osądził pierwszy utwór młodego poety, pisał, czytając późniejsze jego utwory: „Witamy nową gwiazdę pióra. Hołd wielkiej pracy, głębokim myślom i prawdziwej wiedzy cechującej prace autora...“
— „Hołd jemu!“ — wołał jednomyślny głos prasy.
Czytający ogół rozrywał jego pisma; uwielbiano je, uczono się ich na pamięć.
A on?
On pisał nocami całemi.
Myśli iskrzyły się pod piórem jego wykazywaniem tysiąca sprzeczności życia. Ze spokojem i wiarą w cel pracy swojej poprowadził badania. Nigdy jednak już nie doznał takiego zachwytu, szczęścia, upojenia, jak wówczas, kiedy natchnienie po raz pierwszy obudziło w nim marzenie o sławie wielkości.


Warszawa.Cecylja Walewska.