Czuję cię w każdej łzie, co skrą miłości gore,
Czuję cię z ognia fal, gdy zapał zawsze w łonie,
Gdy do uścisku nam z pięści roztwierasz dłonie,
Gdy jad odczyniasz z krwi, gdy leczysz serce chore;
Dobra się każda chęć z ciebie, jak z zorzy, budzi...
Po śmierci żyjesz wciąż w najczystszych sercach ludzi!
Najsłodszy życia czar z twej chwały piją usta!
Tyś ojców naszych cześć! Tyś własną dobrą sławą!
A każda boleść twa, jak Weroniki chusta,
Na piersi spada mi swą świętą twarzą krwawą...
Tyś nieuchwytny blask przez chciwy pazur wroga!
Tyś źródło dobrych serc, nieprzytłumione niczem!
I tyś najczystszych dusz wiecznie płonącym zniczem!
Tyś zdrowie me i moc! Tyś dar najdroższy Boga!
Kto mi cię wydrzeć chce — buntownik to przed Panem,
Zginie, jak prochu garść, rozsiana huraganem!