Strona:Urbanowa.djvu/14

Ta strona została uwierzytelniona.

jej trochę jeszcze zapierzonej purpurze, rozpoczął sztukę krwawym dyalogiem[1].
Zaledwie jednak wymówił pierwsze jego słowa, kiedy ode drzwi dało się słyszeć głośne klaśnięcie w dłonie i krzyk przenikliwy:
— Jasiek! Mój Jasiek! Mój król! Mój królewicz złoty!
I, zanim Herod mógł się opamiętać, już Urbanowa rzuciła się przed nim na ziemię i w uniesieniu najwyższej radości, ręce jego i kraj szaty z płaczem całować zaczęła.
Zrazu monarcha, nie chcąc wychodzić z swej roli, próbował monologować[2] dalej; nagle przecież głos mu się złamał, usta zadrgały, a po zbladłej twarzy łzy, niby iskry srebrne, migały jedne za drugą...

Zrobiło się zamieszanie. Minister głośno sarkał, że się król »na nic zgapił«. Śmierć radziła raz jeszcze wszystko rozpocząć na nowo, tło zaś tej jedynej w swoim rodzaju sytuacyi[3] tworzył piskliwy, perliczy[4] głos anioła, który od początku przedstawienia

  1. Dyalog — rozmowa.
  2. Monologować — przemawiać do siebie samego (na scenie).
  3. Sytuacya — położenie, zdarzenie.
  4. Od: perlica, perliczka.