niem, jakgdyby bawiła się jego kosztem i zniecierpliwieniem. Nadal nie ruszała sę z miejsca, jakgdyby nie zrozumiała o co chodzi.
Janek pienił się z oburzenia, wiedział jednak, że kobieta ta prowokuje go świadomie. „Zimna kokota N 2“ — pomyślał, z tą tylko różnicą, że tam ta jest piękna! młoda, a ta...
Wreszcie przybyła odezwała się:
— Jeżeli mnie pamięć nie myli, widziałam pana kiedyś.
Jankowi krew uderzyła do głowy. Miał ochotę schwycić kobietę za gardło i udusić na miejscu. Teraz, gdy zdawało mu się, że jest tak bliski szczęśca, znów przypominano mu jego ciemną przeszłość.
— Widziałam panią po raz pierwszy w pensjonanacie.
— Moje oko nie myli mnie nigdy. Napewno widziałam pana dawniej.
— O, bardzo panią przepraszam, ale jednak muszę odejść.
— Przybyła wstała i przyglądała mu się przez dłuższą chwilę:
— A więc pan sobie mnie nie przypomina?
— Niestety, nie.
— Wprawdzie zmieniłam się w międzyczasie, utyłam..
— Ale cóż mnie to może obchodzić — rzucił Janek.
— Hola, przyjacielu, cierpliwości.
— Skąd ten poufały ton? — udawał Janek obrażonego.
Przybyła roześmiała się.
— Proszę się nie śmiać tak głośno i nie zawracać mi głowy. Czy aby pani nie wypiła dziś za dużo..
— Nie wiem kto z nas jest pijany, ja czy pan przyjacielu kochany.
— Ja, napewno nie.
Strona:Urke-Nachalnik - Gdyby nie kobiety.djvu/101
Ta strona została przepisana.