Wielki pies policyjny szczekał groźnie, jakby ostrzegał, że lepiej jest od razu ustąpić wobec władzy...
Wypadki nastąpiły po sobie w tak błyskawicznym tempie, że nie mogło nawet być mowy o stawianiu o poru. W kilkanaście sekund później Stasiek Lipa był już skuty w kajdanki. Anielę wyniesiono do auta policyjnego nawpół żywą i omdlałą. Janka z krwawiącą raną także umieszczono w aucie.
Miejscowi dwaj policjanci, którzy towarzyszyli dwum cywilom, chcieli zaalarmować pogotowie ratunkowe by śpeszyć Jankowi z pomocą lekarską. Ale obaj cywile, którymi byli komisarz Szczupak i starszy przodownik Andrzejczak, nie godzili się na żadne „pauzy“.
— Diabli go nie wezmą — rzekł komisarz. — W komisariacie już zrobimy, co trzeba będzie. Janek jeszcze nie kona...
Gra była skończona.
Następnego dnia Szczupak i Andrzejczak odtransportowali całą szajkę do granicy, gdzie ją oczekiwała „służba honorowa“ w postaci oddziału policji umundurowanej i cywilnej w liczbie kilkunastu osób.
Jak się wnet okazało, rana postrzałowa w plecy, którą otrzymał Janek, była lekka. Życiu jego nie zagrażało niebezpieczeństwo. Stasiek Lipa był zrezygnowany. Nie udzielał odpowiedzi na stawiane mu w śledztwie pytania. Policja nie mogła się tymczasem połapać, że dostała w swoje ręce słynnego przestępcę Staśka Lipę. Na miejscu strzału policja wystawiła aressztowanemu Lipie, który tam figurował pod innym nazwiskiem, jak najlepsze świadectwo. Wszystko miało się wyjaśnić w Warszawie.
Aniela była tak wstrząśnięta i złamana, że nie zda-