Strona:Urke-Nachalnik - Gdyby nie kobiety.djvu/129

Ta strona została przepisana.

dyktowała mu tylko sytuacje wygodne i pomyślne... Myśl, że Aniela musi odzyskać wolność, górowała nad wszystkim.
Janek nie nudził się w więzieniu. Kombinował, opracowywał plany, układał sobie w myśli odpowiedzi na pytania, które, jego zdaniem, zada mu sędzia śledczy.
Przypomniał sobie przede wszystkim wszystkie „wyprawy“, które podejmował. Segregował ie według pewnego porządku. Podzielił swoje „grzechy“ na dwie kategorie: na te, o których policja ma pewne informacje oraz na te, które przeszły gładko, bez najmniejszego śladu.

Zestawienie tego bilansu zaorało mu sporo czasu. Przyszedł do wniosku, że nawet pięćset lat więzienia nie wystarczyłyby na wyrównanie tego „rachunku przestępstw“, gdyby miano mu wymierzyć karę za każdy grzech z oddzielna. A przecież ciążył na nim zarzut zabójstwa policjanta, który faktycznie padł z ręki Wołkowa. Będzie mógł wskazać na Wołkowa. Ale po pierwsze, byłoby to nielojalne wobec wspólnika... A po drugie, kto wie, czy uwierzą, że mówi prawdę?.... Jedyny dowód, list w którym Wołkow przyznaje się do winy zabójstwa policjanta, przechowywał u siebie Krygier.

Najnieszczęśliwszy był Stasiek Lipa. Dostawał ataki sercowe. Nie bolało go to, że dostał się do więzienia, lecz okoliczność, że kula, którą posłał Jankowi, nie była śmiertelna.
Stan zdrowia Staśka Lipy pogorszył się do tego stopnia że trzeba było umieścić go w szpitalu więziennym. Przypadk zrządził, że go umieszczono w tej samej celi, w której skonał Garbusek.
Stasiek Lipa przyjmował wszystko z rezygnacją. Dopatrywał się w ostatnich klęskach życiowych palca Bożego, który ukarał go w ten sposób za wszystkie grzechy,