bawie“ zajął miejsce przy drzwiach, trzymając w ręku dwa granaty. Ada była bliska obłędu.
— Jak widzę, trzeba panią wiele razy prosić o tę przysługę... — odezwał się Milczek.
— Czego chcecie ode mnie, parszywcy? — zawołała Ada. — Uprzedzam was, że zacznę wzywać pomocy! Zbiegną się tu ludzie. Przypuszczam, że wam specjalnie na zbiegowisku tu nie zależy.
— Proszę tylko spróbować!.. Ale uprzedzam, że poradzimy sobie z panią! Ale co tu będziemy się patyczkować: W tej chwili zrzucić z siebie wszystko — rozkazał Milczek.
— Janku!... — zawołała Ada, wyciągając ku niemu dłonie. Ale Janek ani drgnął. Nie zwracał na nią najmniejszej uwagi.
— Już zapomniałeś czym byłam dla ciebie!...
— Nie zapomniałem, ty podła kobieto! Żmija podstępna!... Paskudny dzień wybrałaś na twoje urodziny!.. Będzie to dzień haniebnego zakończenia twojej kariery konfidenta!.. Milczek, spełnij twoją powinność!...
— A więc, czy spełnia Pani nasz rozkaz — spytał ponownie Milczek.
— Czego chcecie ode mnie? — biadała Ada. — Wszystko, co mi zarzucacie, jest kłamstwem. Chcecie się mnie pozbyć, bo jestem wtajemniczona w wasze sprawki. A ty — zwróciła się Ada do Janka — masz mnie już dość!
— Ruszać się! — rozkazał surowo Milczek.
— Muszę panią dobrze zrewidować, czy nie posiada pani przy sobie czegoś takiego, co mogłoby się i nam przydać. Zresztą, uprzedzamy, że teraz wykrętami pani nic nie wskóra.
Ada zbladła przy tych słowach. Ujrzała przed sobą śmierć. Resztkami sił, drżąc, jak w febrze, zawołała:
— Jestem kobietą i nie macie prawa tego żądać
Strona:Urke-Nachalnik - Gdyby nie kobiety.djvu/16
Ta strona została przepisana.