„Trud mój nie poszedł na marne“ — pomyślał.
Wołkow nie wierzył własnym oczom. Na dużym arkuszu papieru był zanotowany numer telefonu, z którego on dzwonił niegdyś do Szczupaka; był to numer telefonu Reginy. Znalazł też zanotowane wiele podejrzanych szczegółów o nim. Były to sprawy, o których nawet nie śmiał myśleć, że Szczupak mógłby o nich wiedzieć. Nie wątpił już teraz, że gdyby nie ustąpił z powodu choroby, Szczupak i tak skompromitowałby go i zajął jego stanowisko. Gdyby Szczupak ogłosił zebrane przeciwko niemu dokumenty, czekałyby go długie lata więzienia.
Zasadniczo Wołkow wydawał się być zupełnie normanym człowiekiem. Umysł jego pracował logicznie. Miał tylko manię na jednym punkcie: panicznie lękał się wiezienia, dokąd sam wysyłał tysiące ludzi — i kompromitacji. Nie miał dość odwagi, by samemu popełnić samobójstwo, chociaż, gdy chodziło o pozbawienie życia innego, nie zastanawiał się zbyt długo..
Podarł na drobne kawałki papiery, które uważał za wskazane zniszczyć. Podarte skrawki ukrył w kieszeni. Nawet dokument, w którym mowa była o Klawym Janku i Krygierze, zniszczył. Fotografię Krygiera, którą znalazł wśród papierów, schował do portfelu. Po dokonaniu skrupulatnej rewizji, Wołkow szykował się do wyjścia. Jeszcze raz przyjrzał się Szczupakowi.. Ułożył go na kanapie, wyprostował, zamknął mu oczy, po czym po myślał w duchu:
Trzech ludzi mam już na sumieniu. Wszyscy, którzy wiedzą o mojej zbrodni, muszą zginąć. Teraz muszę jeszcze ją odszukać.. Ona uczyniła ze mnie łapownika, przestępcę, zbrodniarza.
Miał na myśli „zimną kokotę“.
Nie wiedział, że, „zimna kokota“ oraz Bajgełe już przebywają w więzieniu. Postanowił też odszukać Krygiera i także jego zgładzić, Również tego nie wiedział, że przebywa zagranicą.
Strona:Urke-Nachalnik - Gdyby nie kobiety.djvu/179
Ta strona została przepisana.