Strona:Urke-Nachalnik - Gdyby nie kobiety.djvu/206

Ta strona została przepisana.

..Wszyscy rzecznicy sprawiedliwości odprowadzają go na szubienicę. Widzi w swej wyobraźni kata, który spowiada nań stalowym wzrokiem. Klawy Janek wysłuchuje sentencji wyroku ze spokojem: „on, Klawy Janek zamordował policjanta i musi zginąć“.
Ani przez chwile nie myślał o tym, by zrzucić winę a Wołkowa, faktycznego zabójcę policjanta..
Klawy Janek nie lękał się śmierci. Do pewnego stopnia był nawet zadowolony, że się wreszcie wszystko skończy — i jego miłość i życie, które nie wróżyło mu nic dobrego.
Zdawał sobie sprawę, że tylko śmierć może go uwolnić z tego trybu życia, jaki musi prowadzić wśród ludzi nocy. Jedyne, czego pragnął, to pewności, że Aniela nie ucierpi przez miłość do niego i że natychmiast zostanie zwolniona.
Bywały chwile, kiedy ponosiła go zbrodnicza fantazja, a wówczas zupełnie inaczej myślał o Anieli. Widział swe dłonie zaciśnięte dokoła jej szyi. Widział ją nieprzytomną u swych stóp. Tulił ją bezwładną w swych mocarnych ramionach, całował jej usta, z których sączył się cienki strumyk krwi.
Był wówczas zadowolony, że jej piękne ciało nie będzie należało do żadnego innego mężczyzny. Nikt już nie nasyci swej namiętniści żarem jej zmysłów. Oboje jednocześnie spoczną w ciemnym grobie.
W ciszy celi więziennej mózg jego przeszywały sprzeczne uczucia i myśli. Opracował już nawet plan uduszenia jej na sali sądowej. Jeżeli tam się nie uda, zamorduje ją w ostatniej chwili życia. Jego ostatnim życzeniem przed śmiercią będzie zobaczyć się z Anielą w cztery oczy A wówczas, udusi ją w swych ramionach.
Takie i podobne myśli oddawna absorbowały jego umysł. Tylko w samotnej celi więziennej mogły się zrodzić zbrodnicze plany.
Ostatniej nocy przed procesem Janek ani chwilę nie