jej spotkał się ze spojrzeniem Staśka Lipy, który się dziwnie uśmiechał.
— On!.. On!. Boję się! — zawołała, hrabina po raz wtóry.
— Kto taki?
— Ja. Stasiek Lipa, jej były mąż — padły sensacyjne słowa z ławy oskarżonych.
Na sali powstało poruszenie nie do opisania. Wszyscy zerwali się z miejsc wyciągając przed siebie szyje w zaciekawieniu, nie chcąc niczego przegapić z tego co się dzieje na sali.
— Spokój!.. Siadać! — wołał woźny, starając się przekrzyczeć dzwonek przewodniczącego.
— Czy oskarżony jest przy zdrowych zmysłach? — pytał niedowierzająco przewodniczący. — Świadek jest hrabiną Mołdakową.. Chrześcijanką.
— Neofitka.. Moją była żoną. I jej matką.
Wypowiadając ostatnie słowa, Stasiek Lipa wskazał na Anielę, która siedziała blada jak chusta.
— Więc oskarżony posłał córkę na zwiady, by ją okraść po raz drugi. Był to akt zemsty?
— Moja córka jest uczciwa! Nigdy nie miała nic wspólnego z moja „pracą“! — schwycił się Stasiek Lipa za serce i opadł bezsilnie na ławę.
Sędzia śledczy, który przez cały czas nie odstępował od hrabiny, zbliżył się do stołu sędziowskiego.
— Wysoki Trybunale! Przydomek — „Stasiek Lipa“ jest nam dobrze znany. Już od dziesięciu lat jest on poszukiwany przez szereg krajów, jestem przekonany, że hrabina Mołdakowa nie ma z nim nic wspólnego. Oskarżony nie zasługuje na zaufanie. On kłamie.
— Bardzo dziękuję za wyjaśnienie — uśmiechnął się przewodniczący. — Niebawem ustalimy, kto mówi prawdę.
Przewodniczący sądu oświadczył, że przerywa rozprawę i że komplet sędziowski udaje się na naradę.
Strona:Urke-Nachalnik - Gdyby nie kobiety.djvu/223
Ta strona została przepisana.