Stasiek Lipa miotał się w konwulsjach. Obie kobiety czuły jak powoli sztywnieją mu ręce. Wyszeptał po raz ostatni:
— Przeklęty niech będzie żywot złodzieja!
Ostatni sezon zimowy był dla ludzi nocy straszny. Starzy weterani kunsztu złodziejskiego nie pamiętali tak ciężkiej zimy.
Komisarz Andrzejczak zabrał się energicznie do „czystki“. Lepsi fachowcy przenieśli się zagranicę. „Średni“ objęli różne funkcje w warsztatach więziennych, jako aresztanci. Mali złodziejaszkowie zaopatrzyli się w wózki ręczne lub poszukali innego zajęcia.
W kołach policyjnych również nastąpiła generalna czystka. Fakt, że na czele urzędu śledczego stał zbrodniarz — bowiem w swym liście pożegnalnym Wołkow który popełnił samobójstwo, przyznał się do wszystkich dokonanych zbrodni i morderstw — wywołał u czynników miarodajnych piorunujące wrażenie. Andrzejczak jako wyjątkowo zdolny i uczciwy człowiek, awansował na naczelnika urzędu śledczego. Stał na wysokości zadania. Surowo karał podwładnych za najdrobniejsze przekroczenia.
Po pewnym czasie wznowiony był proces Klawego Janka i towarzyszy.
Aniela odpowiadała z wolnej stopy, bowiem hrabina zwolniła ją za kaucją.
Klawy Janek został za różne kradzieże i włamania skazany łącznie na 8 lat wiezienia. „Zimna kokota“ — na 6 lat. „Bajgełe“ dostał 5 lat więzienia — Joska Zalewacza z braku dowodów uniewinniono.
Mijały tygodnie miesiące. „Zimna kokota“ po rozprawie sądowej rozchorowała się ciężko. Choroba na którą cierpiała zrobiła wielkie spustoszenia w jej organiźmie. Po krótkich mękach zmarła.