Wyglądało to, jakby się trup zanosił śmiechem. Sędzia śledczy odsunął się od więźnia.
— Jakie z was głupie frajery! — wykrztusił garbusek, zgrzytając zębami.
— Licz się pan ze słowami! — zawołał ostrzegawczo sędzia śledczy.
Liczę się właśnie. Gdyby nie to już dawno naplułbym panu w tłustą gębę.
— Co to za wyrażenie?!
— Zwykłe wyrażenia. Specyficzne powiedzonka i przekleństwa świata przestępczego były mi zawssze obce. Jestem przecież inteligentem, jak to pan sam przed tym określił. Dlatego nie mówię do pana językiem mętów., chociaż ludzi nocy słownik jest mi dobrze znany. Ja go jednak nigdy nie używam. Jestem przecież byłym inżynierem — roześmiał się.
Przez chwilę zapanowała cisza.
— Ach, gdybym miał moją dawniejszą siłę — rzucił garbusek złym wzrokiem na sędziego śledczego.
— To coby było?
— Zmiażdżyłbym pana własnymi rękoma — podniósł garbusek zaciśnięte pięści, które jednak zaraz opadły bezsilnie na brudną kołdrę.
— Czyż czynię panu coś złego. Pragnę przecież tylko pańskiego dobra.
— Mojego dobra?... zaśmiał się garbusek.
— Tak, pańskiego dobra. Mówiłem już panu przecież I zapewniam pana, że sam się będę o to starał, aby pana wyleczyli lekarze więzienni. Co więcej. Wydam polecenie, aby pana przewieziono do szpitala. To wszystko stanie się, jeśli pan złoży wyczerpujące zeznania.
Garbusek wyciągnął się przy tych słowach sztywno na swym posłaniu. Wychudłe ręce położył
Strona:Urke-Nachalnik - Gdyby nie kobiety.djvu/72
Ta strona została przepisana.