kich pańskich przyjaciół — pochwalił się sędzia śledczy. — Powtarzam panu raz jeszcze, że my wiemy o wszystkim. Pytam pana tylko o to pro forma, bo tak nam nakazują nasze przepisy.
— Wasze przepisy — pochylił się ku niemu garbusek, a jego twarz stała się jeszcze bledsza — gwiżdżę na was i na wasze przepisy i na wszystko na co wy, uczciwi ludzie się powołujecie. Mnie tylko obchodzi teraz jedna rzecz.
— Czy można wiedzieć co?
— Jak się pana pozbyć.
— Sam mnie pan przecież zatrzymał.
— Tak, zatrzymałem pana. Nudzę się tu w więzieniu aż do szaleństwa. Nawet śmierć, na którą czekam nie spiejszy się, aby mnie zabrać. Dziękuje panu, że mi pan pomógł spędzić tych kilka godzin na jakiejś odmianie. Muszę przyznać, że pan mnie nieźle ubawił swoimi idiotycznymi pytaniami. Ale ode mnie nie wyciągnie pan tego, co pan chce. Idiotą nazywam pana dla tego, panie sędzio śledczy, bo śmiał pan mnie zaproponować, abym się stał na starość zdrajcą.
— Sędzia śledczy zerwał się z miejsca i krzyknął:
— Zdechniesz już tu, w więzieniu. Dziś jeszcze napiszę list do twej córki w Paryżu jakiego ma ojczulka.
Ostatnie słowa wywarły niezwykły skutek.
Garbusek chwycił się obiema rękami za serce. Piana ukazała mu się na ustach. Całe jego ciało zaczęło dygotać konwulsyjnie. Sędzia śledczy wybiegł na korytarz z teką w jednej ręce z papierami w drugiej alarm ując głośno strażników.
Po chwili wszedł do celi garbuska strażnik ze swoimi dwoma pomocnikami aresztantami.
Stary więzień nie dawał już najmniejszego znaku życia...
Strona:Urke-Nachalnik - Gdyby nie kobiety.djvu/75
Ta strona została przepisana.