Strona:Urke-Nachalnik - Gdyby nie kobiety.djvu/98

Ta strona została przepisana.

W tej chwili mówił szczerze, z całego serca. Spoglądał na Anielę jak na siostrę ukochaną, zachwycając się jej subtelnymi rysami twarzy.
Był zadowolony z siebie, że zdołał się opanować i potrafił tak spokojnie patrzeć na nią. Czuł się, jak nowonarodzony. Całe życie chciałby tak czuwać nad jej łóżkiem i strzec jej przed innymi mężczyznami.
Naraz rozległ się donośny kaszel z zewnątrz, a potem skrzypnięcie zamykanych drzwi.
Zimny pot wystąpił mu na czoło na myśl, że Stasiek Lipa może go przyłapać. Szybko dobył z kieszeni notes i skreślił kilka słów:
„Aniela kochana. Żyję. Kocham cię tysiąckroć goręcej, niż dawniej. Przebacz mi, ty jedna możesz ziścić najgorętsze moje marzenie, zostać uczciwym człowiekiekiem.

Twój Janek“.


Odruchowo, z przyzwyczajenia Janek natężył słuch i przybrał „fachową“ pozycję. Wydawało mu się, ze słyszy kroki po schodach. Czuł się gorzej, niż gdyby przyłapano go na gorącym uczynku włamania się do kasy. Szybko w sunął karteczkę pod zegarek, który leżał na stoliku nocnym. Następnie delikatnie ucałował jej jasne włosy i cicho opuścił dom.
Dozorca nocny uśmiechnął się doń porozumiewawczo, dając do poznania, że wie, u kogo był. Dwa banknoty natychmiast zamknęły mu usta. Jako dowód, iż zrozumiał, że należy trzymać język za zębami, przyłożył sobie palec do ust.
— Uciekaj pan natychmiast! Stary już nie śpi..
Dozorca nie miał potrzeby powtórzyć napomnieniu Jednym susem Janek przesadził parkan i szczęśliwy wrócił do hotelu. Świtało już. Janek rozebrał się szybko i zasnął natychmiast. Słodkie sny i marzenia o Anieli przy-