Strona:Urke-Nachalnik - W matni.djvu/246

Ta strona została przepisana.

Klucz zgrzytnął w zamku. Drzwi otworzyły się z  łoskotem.
Do celi weszli dwaj wywiadowcy. Ostro spojrzeli na Krygiera. Z ich twarzy bila surowość i stanowczość. Jeden z nich rzucił rozkazującym tonem:
— Opróżnić kieszenie!  Bez słowa protestu Krygier wyłożył wszystko, co miał w kieszeniach. Powoli i systematycznie Krygier wyjmował cenne przedmioty i klejnoty: złoty zegar, wysadzony brylantami, złotą papierośnicę, brylantowy pierścionek, drogie pióro wieczne, spinki, wysadzone diamentami, no i sporą sumę pieniędzy.
Wywiadowcy spoglądali na te przedmioty pożądliwym okiem. Krygier ironicznie uśmiechał się, badając wywiadowców, czy czasem nie da się z nimi ubić interesu.
Jeden z wywiadowców wyrwał Krygiera z kręgu jego rozmyślań krótkim pytaniem:

— Czy pan wszystko wyłożył?... Muszę pana poddać osobistej rewizji!
— Czyńcie waszą powinność! — odrzekł oschle Krygier.
Wywiadowcy zamienili się spojrzeniami.
— Zdejm pan marynarkę! — rozkazał jeden z wywiadowców.
Krygier spełnił rozkaz bez szemrania. I nie czekając na dalsze ich zarządzenia, zdjął także kamizelkę, spodnie.
Wywiadowcy obmacali go, przetrząsnęli jego odzież, po czym wydali mu polecenie aby się ubrał.

Krygier drżał na myśl, że mogą jeszcze oderwać jego obcasy. Ostatnią nadzieję odzyskania wolności pokładał w ukrytych tam „włosach“ angielskich. Innego wyjścia nie widział na razie. Agenci, którzy na pewno