chodził do wniosku, że niebezpieczeństwo, które mu grozi, jest daleko większe, niż to sobie początkowo wyobrażał. Dziwił się, że Szczupak wcale się nie zgłasza. Jego spokój i cierpliwość dawały Krygierowi wiele do myślenia.
Krygier pędził ze zdenerwowania z kąta w kąt po wąskiej, malej celi. Był głodny. Nie zapukał jednak do drzwi, by wezwać klucznika. Wiedział z doświadczenia, że każdy aresztowany musi przejść „kurację głodową“. Pogodził się z losem.
Wyczerpany fizycznie i moralnie, położył się na narze drewnianej i zasnął. Słodkie sny przesłoniły mu gorzką rzeczywistość. Gdy przebudził się, w celi znów było ciemno. Minął zatem dzień. Ponura cela oddziaływała na Krygiera deprymująco. Był wściekły na siebie, na ludzi nocy, na prześladowców, na starość, która już mu dokuczała.
Musiał wytężać siłę woli, by zdławić w sobie uczucie głodu. Nadaremnie chciał zapomnieć o tym, ale żołądek upominał się o swoje prawa.
A w głowie mu huczało: Wołkow i Regina. Co miedzy nimi zaszło? Tylko Wołkow mógłby wyjaśnić tę tajemnicę i wskazać adres jej pobytu.
Depresja przytłaczała Krygiera. Coraz częściej wypływała myśl o samobójstwie.
Życie mu obrzydło. Z odrazą myślał o nicości i pustce życia ludzkiego, świat wydawał mu się terenem zaludnionym przez komediantów, hieny i sadystów, którzy czyhają na swoje ofiary. Machinalnie zdjął szelki i wypróbował ich moc. Ale już po chwil, rzucił je o ziemię.
— Ja, Krygier, postrach policji i właścicieli kas ogniotrwałych nie skończę w tak sromotny sposób. Walczyć będę do ostatka! Nie skończę, jak tchórz!
Głód zaczął mu dokuczać w niemożliwy sposób. Już nie mógł o niczym innym myśleć, prócz o jedzeniu.
Strona:Urke-Nachalnik - W matni.djvu/249
Ta strona została przepisana.