łem. Dziś akurat znajdowałem się w pobliżu. Wiedziony przeczuciem, wstąpiłem tam na chwilę. Kto wie, gdybym nie przyszedł, co uczyniliby z tobą.
— Uśpili mnje — wyjąkała Aniela.
— Co? Uśpili cię? Ja ich..
Janek rzucił się z całych sił z powrotem, by pościć krzywdę, ale Aniela nie pozwalała mu na to.
— Dzisiejsi spólnicy! — oburzał się Janek. — Świat sparszywiał. Przyjechał ci spólnik aż z Ameryki by mnie wyciągnąć z więzjenia, a tymczasem odbija mi narzeczoną. Jak to można dziś komuś zaufać!.. — rozłożył bezradnie ręce. Janek wstydził się za cały świat podziemi, za Moryca, za „zimną kokotę“ i kamratów.
— Dokąd idziemy? — wyrwała Janka z rozmyślań. Janek zauważył, że ma łzy w oczach.
— Płaczesz?
— Jakże nie mam płakać, gdy na każdym kroku przekonywuję się o waszej podłości i nikczemności Moja miłość do ciebie w tym czasie wiele ucierpiała.
Janek milczał. W duchu przyznawał jej rację. Kilkutygodniowa rozłąka z Anielą utwierdziła go w tym, że ich miłość nie wytrzyma próby życia. Jest zbyt uczcjwa na to, by zostać żona złodzieja, a on zbyt podły, by móc ją naprawdę kochać wielką miłością. Ale teraz uczucie miłości wezbrało w nim na nowo. Czuł się szczęśliwy, że ją odzyskał i znów są razem. Wyrzucał z siebie urywane słowa:
— Kocham cię.. Wiem, że nie jestem ciebie wart.. a jednak...
Aniela spojrzała nań smutnymi oczami i odrzekła:
— Dziś prowadź mnie dokąd ty chcesz. Tyś mnie ocalił, ciebie za to pragnę wynagrodzić...
— Znów igrasz ze mną? — czynił jej zarzut.
Strona:Urke-Nachalnik - W matni.djvu/38
Ta strona została skorygowana.