Strona:Urke-Nachalnik - W matni.djvu/68

Ta strona została skorygowana.

podrywało z oburzenia.. On, naczelnik Urzędu Śledczego przed którym na baczność staje tylu ludzi, musi ulec woli jakiejś bandy opryszków? Nie, to byłoby szaleństwem. Po raz pierwszy w życiu żałował swego czynu, że krytycznej nocy zamordował posterunkowego Michała i obrabował go ze znalezionej teczki z banknotami.
Zerwał się z fotela, na którym Żarski przeżył ostatnie chwile swojej tragedii miłosnej i odbył z samym sobą dłuższą rozmowę, która zadecydowała o jego samobójstwie.
Wołkow zaczął krążyć po swoim gabinecie, jakby w pościgu za własnymi myślami miał powziąć decyzję. Naraz zatrzymał się przed małym portretem Żarskiego, który wisiał nad biurkiem. Dopiero teraz dostrzegł świeży napis, który przeczytał:

„Człowiek, który nabiera przekonania, że wszedł na drogę występku, winien pozbawić się życia“.
— Umarł filozof — zawołał Wołkow na głos ze złością. — Wściekły podarł podobiznę Żarskiego a skrawki ukrył w portfelu, by nikt nie zauważył jego wyczynu.
— Ale spotkał go los — napawał się uczuciem zemsty za to, że Żarski go szpiegował i podejrzewał.
Po chwili jednak znów go opuściła pewność siebie. Jego mózg przebiegła myśl:
— Cobym uczynił, gdyby tak przed śmiercią Żarski zdążył zawiadomić, że zwolniłem Janka? Mógłbym z miejsca być usunięty ze stanowiska. Karierze mej byłby koniec.
Wołkow, zadowolony, że jednak w życiu koleje inaczej się potoczyły, zadzwonił na swego zastępcę.
We drzwiach ukazał się niski, chudy mężczyzna w wieku lat czterdziestu kilku, ubrany w płaszcz deszczowy, wcięty w talii. Jego małe bystre oczki nie spoczywały nawet przez sekundę.