zrozumienia, że takich wyrzutków społeczeństwa, jak on, nie brak na tym świecie.
— Ludzie — uświadamiał Lisek Wandzie — istnieją po to pod słońcem, by jeden drugiego deptał i tratował bezlitośnie. Silni niszczą słabych. Takim był i będzie nasz świat... — moralizował Lisek swoją uczenicę.
Pod wpływem Liska Wandzia nade wszystko uwielbiała pieniądze. Patrzyła oczyma Liska na świat i uwierzyła, że posiadając pieniądze, człowiek może posiąść wszystko...
Dopiero z ukończeniem lat siedemnastu, udało się Wandzi uwolnić od Liska, który ją prześladował. Naprawdę się zakochała, ale wybranek serca okazał się niemiejszym wyrzutkiem społeczeństwa od Liska. Od tej pory straciła zaufanie do mężczyzn. Różne późniejsze przeżycia do reszty ją rozgoryczyły. Los nieustannie szykował jej przykre niespodzianki. A ostatnia jej miłość do Janka była największym niepowodzeniem życiowym. Janek kochał Anielę. „Zimna kokota“ szukała pociechy i zapomnienia w kieliszku.
I teraz, gdy przed nią znów stanął Lisek, który pierwszy w jej życiu zdarł zasłonę z wielu potwornych rzeczy, przed tym dla niej nieznanych, wzdrygnęła się. Zapłonęła uczuciem zemsty.
Siedząc w drugim pokoju podsłuchiwała jego rozmowę z kompanami. Wypytywał się o starych znajomych, w tej liczbie także o jej ojca, który już dawno zmarł. Wspomniał również jej imię.
„Zimna kokota“ nie wytrzymała. Uchyliła drzwi. Utkwiła wzrok w jego starej, pomiętej twarzy, z której wyglądały dwa rzędy złotych sztucznych zębów. Słyszała, jak Krygier pytał go, czy nie chciałby zobaczyć urodziwej Wandy. Janek porozumiewał się przy tej okazji spojrzeniem z Reginą.
— Ależ to była dziewczynka! — rozkoszował się
Strona:Urke-Nachalnik - W matni.djvu/98
Ta strona została skorygowana.