cwaniaki, fetniaki. Składają się przeważnie z alfonsów, drugorzędnych nożowców, pijaków, którzy przychodzą do więzienia tylko „sezonowo“. Najwięcej tych sezonowców spotyka się po więzieniach w wielkich miastach stołecznych. W Warszawie większa część sezonowców — są to murarze, strycharze, którzy na zimę przychodzą tu na odpoczynek. Sezonowcy są awanturniczego usposobienia, co stawia ich niżej od zawodowców.
Alfonsi, drugorzędni nożowcy i tym podobna arystokracja tej branży należą do sezonowców dlatego, że latem jako tako mogą się utrzymać z marnych zarobków swych ofiar i nie potrzebują opłacać za nie komornego. Uprawiają one swój zawód za dworcem Gdańskim, pod golem niebem, pod mostami i w tym podobnych kryjówkach, co nie wymaga ani komornego ani lokalowego. Zimą jest inaczej i dlatego są oni zmuszeni przychodzić do Mokotowa.
Taki „cwaniak“ nigdy nie przynosi większego wyroku, niż sześć miesięcy; popełniają takie tylko przekroczenia, za które kara, nawet gdy nie jest po raz pierwszy, nie przekracza tego terminu.
Kategorję trzecią stanowią bandyci, którzy mają wyroki od ośmiu lat więzienia do bezterminowego, dożywotniego więzienia. Złodzieje pogardzają nimi, gdyż robią przeważnie na mokro. Prawdziwy złodziej czuje wstręt do mokrej roboty. Rozumuje on w ten sposób: jeśli ukradnę „pocichu“, nie wyrządzam tem swoim ofiarom śmiertelnej krzywdy. Mogą się one na nowo dorobić, i nawet po raz drugi mogę do nich zawitać; nieraz się zdarza, że się składa wizytę po raz trzeci. Ale gdy zabiję, tamten już nigdy się nie dorobi i mogę być na tem tylko stratny.
Rozumują też i tak: Poco mam chodzić na „stój“ i dostawać odrazu duży ochlap, albo „koło“ i już więcej wolności nie ujrzeć, kiedy mogę kraść i dostać kilka miesięcy, a w najgorszym wypadku parę lat, gdy wpadnę. Pozostaje jednak zawsze nadzieja, że gdy wyjdę, mogę jeszcze raz spróbować szczęścia, — i mogę trafić i zabastować.
Każdy złodziej myśli zawsze, że ta robota, na którą właśnie się udaje, jest już ostatnia. Zawsze liczy na to, że trafi na większą sumę i zabastuje. Jest to marzenie każdego zawo-
Strona:Urke Nachalnik - Żywe grobowce.djvu/100
Ta strona została przepisana.