Strona:Urke Nachalnik - Żywe grobowce.djvu/103

Ta strona została przepisana.

fortunny detektyw, jak się później dowiedziałem, dostał tyk ko siedem dni karceru i pojedyńczą celę do odwołania.
Szofer był teraz zupełnie przygnębiony. Wraz ze skradzionym „majdanem“ stracił i równowagę. Lubił on dużo jeść; w więzieniu całą jego uciechą było jedzenie, — a tu masz tobie! Ostatniego promyka nadziei, jaki zawierała jego torba, pozbawili go właśni koledzy po fachu. Próbowałem go rozruszać, mówiąc mu, że dziś-jutro otrzymam pożywienie od adwokata, któremu dałem znać, że mnie tu wysłano. Jednakże wszystko daremnie; Szofer wpadł w melancholję.
Minął tak dzień, dwa i cały tydzień. Pan adwokat nie reagował na moje listy, w których błagałem, aby dotrzymał umowy. Mimo widma głodu postanowiłem jednak do Elci nie pisać.
Pewnego dnia około 3-go grudnia do naszej celi wszedł starszy dozorca, wysoki, łysy, brzuchaty jak chiński mandaryn. Więźniowie z wielkim respektem stanęli w szeregu po dwu na baczność, a starszy celi zameldował według panujących tu wskazówek i przepisów:
— Panie starszy, cela X, więźniów 41, trzech na robocie, a 38 w celi. Wszystko w porządku.
Przybyły oglądał nas po kolei od stóp do głowy, a gdy jego wzrok padł na dobrze zbudowanego więźnia, pytał go:
— Jaki masz zawód?
Wzrok jego zatrzymał się także na mnie. — Jaki zawód macie? — zapytał mnie, patrząc już na następnego więźnia.
— Piekarz, panie starszy.
Zmierzył mnie teraz badawczym, fachowym wzrokiem i zagadnął:
— Gdzieście pracowali i co umiecie? Odpowiedziałem mu, starając się przytem wyrażać fachowemi słowami.
— Stańcie tu na stronie, — zawołał.
Serce zaczęło we mnie mocniej uderzać z radości. Oczy wszystkich zazdrośnie utkwione były we mnie.
— Więcej piekarzy niema tu między wami, co?
— Jo przy wojsku pracowałem.
— Jo też przy wojsku, — zawołał olbrzym.