i sędziego dla siebie na przyszłość i dla swoich kolegów po fachu, aby mogli broić bezkarnie.
Nie, wcale nie! Kto tak sądzi, jest w błędzie. Nie to jest m o im celem. Nie piszę też pamiętnika dla swojej przyjemności, aby mówić o sobie i z całym cynizmem opowiadać o swoich występkach. Nie chcę też, żeby mówiono o mnie, że p osiadam pewne zdolności literackie, gdyż nigdy nie przyznam się, że jestem autorem tej książki, choćby wychwalano ją, że jest dobrze, czy bardzo dobrze napisana. Byłoby to, jakbym sam sobie nalepił na plecy kartkę z napisem: „Jestem podłym, najpodlejszym pod słońcem zbrodniarzem“.
Pragnę tylko przedstawić nagą prawdę o życiu człowieka ze świata pogardzanych przez wszystkich. Rozróżnienie dobrych i złych stron takiego człowieka Tobie pozostawiam, czytelniku, w zupełności. Nie narzucam też nikomu swojego przekonania. Ale trzeba zawsze pamiętać o tem:
„Nie sądźmy, abyśmy nie byli sądzeni“.
Kara za przestępstwo, według mnie, być musi. Ale ta kara nie powinna być wymierzana z drakońską surowością. Kara powinna być taka, by nie wzbudzała w skazanym pragnienia zemsty. Trzeba pamiętać o tem, że każdy skazaniec pochodzi z tego społeczeństwa, które może bezwiednie przyczyniło się do tego, by skazaniec został tem, za co go napiętnowano.
Każdy człowiek, choćby najgorszy, ma poczucie winy i kary. Przestępca także wie, że na karę zasłużył. Ale ta kara nie może być wymierzana według suchych, martwych słów prawa. Wiadomo, że ani kara ani przestępstwo nie mogą być mierzone łokciem, ani ważone na funty; nie można ich akuratnie odmierzyć. Jedna tylko wyrozumiałość ze strony społeczeństwa i sędziów może się przyczynić mojem zdaniem do zmniejszenia, a nawet zczasem do zupełnego wykorzenienia przestępstwa. Niema ludzi złych i dobrych, jak to już Hamlet powiedział: „niema rzeczy, któraby sama z siebie była dobra albo zła. Myślenie nasze czyni ją dopiero taką, to jest złą, albo dobrą“.
Długoletnia kara więzienia, mojem zdaniem, — mówię to z obserwacji, — nikogo nie poprawiła i nie poprawi. Więzienie to narkotyk, którego przestępca pochłania coraz to większą dozę. Zczasem narkotyk ten przestaje zupełnie dzia-
Strona:Urke Nachalnik - Żywe grobowce.djvu/110
Ta strona została przepisana.