Strona:Urke Nachalnik - Żywe grobowce.djvu/113

Ta strona została przepisana.

drugi szczęścia... Człowiek, który nie zna więzienia i nigdy w życiu nie spróbował występnego życia, umrze raczej z głodu, a nie wejdzie w konflikt z kodeksem karnym. Natomiast wykolejeniec, by zaspokoić swój żołądek, do wszystkiego jest zdolny.
W interesie społeczeństwa leży, aby popierać towarzystwa opieki nad więźniami po wyjściu z więzienia. Trzeba dawać im pracę — pomimo, że w dzisiejszym kryzysie ekonomicznym są tysiące ludzi uczciwych bez pracy i dachu nad głową, — a nie wydawać pieniądze na zabezpieczenie przed złodziejami, które i tak nie pomaga. Jak to mój nauczyciel Cwajnos mawiał:
— Pamiętaj o tem raz na zawsze, frajerze, co jeden człowiek zbuduje, drugi człowiek potrafi zepsuć.
Kasa ogniotrwała, zamki patentowane i żelazne kraty w wielkich magazynach zachęcają tylko do popełnienia tam kradzieży. Zamknięte na klucz mieszkanie, albo kłódka powieszona na drzwiach jest tylko znakiem dla złodzieja, że może śmiało przystąpić do roboty, gdyż nikogo tam nie zastanie.

XX.

Zbliżyło się wreszcie Boże Narodzenie 1919 roku. Zawsze przed uroczystem świętem daje się odczuć między więźniami po wszystkich więzieniach przygnębienie. Niejeden przypominą sobie dom rodzinny, stół świąteczny, którego jest pozbawiony może od kilku lat i kto wie, czy w przyszłym roku uciechy tej dozna.
Najwięcej przygnębienia daje się odczuć między chrzęścijanami. W celach więziennych w dni świąt Bożego Narodzenia panuje cisza. Więźniowie nie kłócą się ze sobą. Biedniejszym więźniom zamożniejsi dają skosztować świątecznych specjałów otrzymanych z domu.
W mojej obecnej celi siedzieli także więźniowie-kucharze. Starszy kucharz, znany w świecie przestępczym pod pseudonimem „Dyrda“, miał wpływ na wszystkie cele jako starszy człowiek i doświadczony włamywacz. W noc wigilijną śmietanka celi urządziła sobie „złodziejską kolację“. Na kuchni