Wszyscy wtajemniczeni uścisnęli mi rękę, a reszta więźniów w celi patrzyła na nas podejrzliwie; nie śmieli jednakże pary z ust puścić, by zapytać w czem rzecz.
Ciekawa jest psychologja przestępców. Najpierw zachowują między sobą ścisłą tajemnicę, bojąc się niemal chorobliwie, by się nie zdradzić przed kolegą po fachu, by ten ich nie uprzedził, lub nie zdradził, co w tym świecie często się zdarza. Jednak długo zachować tajemnicy żaden złodziej nie potrafi. Najpierw zwierza się przyjacielowi, którego ma zamiar wziąć na wspólnika, bojąc się polegać na własnym rozumie czy plan swój dobrze ułożył, a także by mu zaimponować. Gdy zaś ów przyjaciel wykpi go lub nie chce pochwalić jego rozumu, udaje się wtedy do drugiego i trzeciego przyjaciela, obgadując kolejno poprzednich, że nie są dobrymi złodziejami, że są tchórzem podszyci i nie rozumieją złodziejskiego fachu. Tak długo chodzi od jednego do drugiego, szukając sprawiedliwości dla siebie, aż policja wyprzedzi go i oczekuje już na miejscu roboty.
Przestępca także często wpada w napadzie szczerości i sztucznej odwagi. W tej chwili nie liczy się wcale z otoczeniem i może łatwo zdradzić się ze swojemi zamiarami. Przestępca mojem zdaniem zawsze sam się zdradza i wpada w ręce sprawiedliwości. Nie trzeba wcale być Sherlockiem Holmesem ani Pinkertonem, by wykryć przestępcę, gdyż on sam prosi, by go zaaresztowano i zawsze zostawia ślady za sobą, by wskazać policji miejsce swego ukrycia.
Arsenowie Lupin i rozmaici zdolni włamywacze istnieją tylko w wyobraźni Conan Doyle'ów i Edgar Wallace'ów. W życiu realnem nieuchwytni przestępcy mojem zdaniem zupełnie nie istnieją. Im więcej przestępstw udaje się przestępcy popełnić, tem staje się on śmielszy i zostawia ślady za sobą na każdym kroku, aż sam wpada prosto w objęcia trzeciorzędnego policjanta.
Przestępcom zaś, którzy popełnią przypadkową zbrodnię z zemsty, czy nieszczęśliwej miłości, jakiś napad rabunkowy