Strona:Urke Nachalnik - Żywe grobowce.djvu/142

Ta strona została przepisana.

rowano podłogi asfaltowe w celi. Chowano je po każdej grze do kryjówki, która w każdej celi być musi. Niema po dużych więzieniach celi ogólnej, gdzieby więźniowie nie wynaleźli kryjówki, niedostrzegalnej dla oka władzy. Więzień jak mysz potrafi znaleźć sobie norę, by ukryć zdobycz, której oko wroga widzieć nie powinno. Nic tu nie wskóra wszystkowidzące oko dozorcy. Nie pomagają też częste ścisłe rewizje przeprowadzane szczegółowo w celi, ani osobiste rewizje więźniów. Więzień zawsze ukryje to, co chce ukryć. Władza więzienna wtedy jest mądra, gdy między więźniami w celi znajdzie się kapuś. Być jednak kapusiem w więzieniu, to bardzo ryzykowna rzecz; śmierć bowiem czyha na takiego na każdym kroku. Dlatego amator na kapusia jest tu rzadkim okazem.
Graliśmy tak długo, aż jeden z nas, który cały czas stał przy kratach na cynk i chwytał każdy szmer dochodzący z gmachu więziennego, zawołał:
— Chłopcy, zmiana warty już przyszła, już jest po północy. Jazda kimać. Werkmistrz zaraz napewno przyjdzie.
Zbliżył się do nas odbierając zapłatę za to, że stal na cynk i po chwili wszyscy już leżeli w pozycji śpiących; tylko ja jeden czuwałem przy kratach. Gdy zaś po chwili usłyszeliśmy kroki werkmistrza, Tadek począł chrapać nagłos, a reszta, która także udawała śpiących, poszła w jego ślady.
Werkmistrz wypuścił mnie bez słowa z celi; dopiero na piekarni przemówił do mnie głosem, w którym można było wyczuć tchórzostwo:
— Ja się rozmyśliłem. Możesz się zasypać. Posterunek może zauważyć. Mogę być zgubiony... Nie, nie, ja tego nie mogę zrobić.
W mózgu błysnęła mi myśl: jestem zgubiony. Wspólnicy pomyślą, że trajlowałem, aby wydostać od nich pieniądze. Kto wie, może już doniósł władzom? Zakatrupią mnie, niema dwu zdań... Co robić, co robić? Wtem zbawcza myśl przemknęła mi przez głowę.
— Panie werkmistrzu, chciałem właśnie powiedzieć panu, że z tego już nic nie będzie. Mamy teraz inny sposób, możemy flotę dostać inną drogą do celi. Mamy też innego blatnego klawisza, który wyniesie wszystko, gdzie zechcemy.