z okazji i z chaosu w niedobrze strzeżonych wagonach i zwiał. Do takich szczęśliwców należał także wspólnik mój Szofer.
Warto tu wspomnieć, jakim sposobem Szoffer uciekł. Opowiedział mi o tem jeden z cyganów należących do ucieczki, który nazywał się Michalewicz, a którego żona po dwu tygodniach wydała w ręce władzy. Cygan ten miał piętnaście lat ciężkiego więzienia, pochodził z Tarnowa, a zakończył także swój nędzny żywot w „towarowej stacji“ Mokotowa. Zmarł z powodu „krzyżowego ognia pytań“, których za wiele mu zadano podczas śledztwa.
Spotkałem go raz na naszym korytarzu, gdzie był jakiś czas korytarzowym. Nie znałem go wcale, ale opowiadano mi, że uciekał wraz z moim wspólnikiem. Byłem więc ciekaw dowiedzieć się, jakim to sposobem zwiali. Z zamiłowania lubiłem po więzieniach notować w pamięci szczegóły różnych ucieczek więźniów. Zagadnąłem go, przedstawiając mu się, jako wspólnik Szofera.
— Słuchajno, „Czerniak“. Toś ty wiał razem z Szoferem?
— Tak. Nietylko ja i Szofer bryknęliśmy. Pół wagonu nas się wtedy ulotniło.
— Opowiedz mi. Ciekaw jestem, jak to poszło.
— Oho. To była bardzo mądra „wystawa“. Jestem pewny, że gdyby sam prokurator wiedział, jak mądrze to było zrobione, darowałby nam resztę kary. Ale dajno co podulić. Już dwa dni ani razu nie zaciągnąłem się dymem. Same frajery siedzą w tym oddziele. A z frajerami nie będę się pętał o „szlugi“, choćbym zdechł.
— Chętniebym ci dał, ale nie palę. Dam ci sto marek, kup sobie. Tylko sza...
— Bądź spokojny. Cygan nie frajer. Cygan w lesie chowany. Śmierć kapusiom...
Wszedłem do celi, a gdy dozorca oddalił się, Cygan stanął przy kracie drzwi, udając, że wyciera kurz. Wsunąłem mu stumarkówkę i uradowany zaczął opowiadać:
— Było to tak. O godzinie dziesiątej wieczorem ze dwudziestu klawiszów skuło nas, jakich stu więźniów, razem i tak popędzono nas na dworzec główny. Umieszczono nas w dwu wagonach, takich, w których wożą bydło. Sztynk
Strona:Urke Nachalnik - Żywe grobowce.djvu/146
Ta strona została przepisana.