Strona:Urke Nachalnik - Żywe grobowce.djvu/152

Ta strona została przepisana.

— Teraz nie będziecie mówić, że jesteście niewinni. Werkmistrz przyznał się do wszystkiego. Powiedzcie tylko, komu oddaliście resztę pieniędzy?
Milczałem.
Inspektor, zły, zawołał:
— Co, oniemieliście? Ja was zgnoję tutaj. Znajdę sposób, jak ci gębę otworzyć.
— Nic nie wiem, — powiedziałem, postanawiając w duchu na dalsze pytania nie odpowiadać ani słowa.
Inspektor groził i błagał, a gdy przekonał się, że na wszystkie pytania milczę jak mur, rozkazał zaprowadzić mnie do karceru.
Smutno i gorzko na duszy mi się zrobiło, gdy dozorca zatrzasnął drzwi karceru. Zgrzyt zamku i rygli wrzynał się głęboko w mózg. Wiedziałem dobrze, że wykręcić się z tej całej afery nie będzie zbyt łatwo. Rozmyślałem o pogróżkach inspektora; wiedziałem dobrze, że jeśli zechce, potrafi tak skarcić więźnia, że obróci go w proch, i wydostać z niego wszystko, co zechce. Widziałem teraz jego groźną twarz pobladłą od złości, przypominałem sobie, jak drżał jego głos i jak się trząsł, gdy do mnie mówił.
Postanowiłem jednak za wszelką cenę, nawet za cenę życia milczeć. Zrozumiałem, że gdy zacznę śpiewać, będę zmuszony wplątać towarzyszy i wielu innych.
Rzuciłem się na deskę leżącą na asfalcie i będącą jedynym meblem mojego grobu. Ciemno tu było rzeczywiście jak w grobie. Choć na dworze był jasny dzień i słońce, tutaj nie wdzierał się żaden promień światła. Grobowa cisza i ciemność. Wpadłem w trans rozmyślania.
Rozmyślałem, jak zwykle w takich chwilach, o dzieciństwie aż do chwili obecnej. Stawiałem sobie różne pytania i na wszystko starałem się sam sobie odpowiedzieć. Pierwsze pytanie w najsmutniejszych chwilach mego życia zawsze było jedno i to samo: jakim sposobem upadłem tak nisko? Kto jest winien temu wszystkiemu, co się ze mną dzieje? Co stało się z moją duszą, wiarą i sercem? Dlaczego mam takie szczęście, że gdy tylko coś zbroję, musi się zaraz wydać! Wieluż to jest ludzi, którzy popełniają stokroć większe z brodnie przez całe życie, a wszystko im uchodzi bezkarnie.