Strona:Urke Nachalnik - Żywe grobowce.djvu/161

Ta strona została przepisana.

zienna, na którą posyłano za karę. Zawsze tu było mokro i zimno i więzień pracował tu niechętnie. Ale cwaniaki nic sobie z tego nie robiły, a nawet starały się trafić do kartoflarni. Wszystkie handle i szmugle przechodziły przez kartoflarnię, w skutek czego pracujące tu cwaniaki całą giełdę mokotowską trzymały w swojem ręku.
Na czele kartoflami stał Żyd, wcale nie cwaniak; umiał on jednak podchlebiać się administracji tak, że awansował na starszego kartoflarza. Nazywał się Fed..., pochodził z Galicji i miał dwadzieścia lat ciężkiego więzienia. Był to frajer, który umiał żyć w przyjaźni nawet z cwaniakami. W celi umiał się zachowywać jak prawdziwy złodziej, przez co, mimo, że był frajerem, złodzieje trzymali z nim sztamę. Był to szmugler i kombinator pierwszorzędny. Uchodził przed administracją za posłusznego i spokojnego więźnia. T o właśnie było przyczyną, że mógł kombinować, nie zwracając na siebie zupełnie uwagi.
Po mojem przybyciu do celi stał się odrazu moim przyjacielem. Było tu kilku takich, co mnie dobrze znali i wiedzieli, że nie jestem kapusiem; znalazłem się więc w swojem środowisku. Po tygodniu zrobiono mnie starszym celi, co jest uważane za wielki zaszczyt.
Fed... w chwilach wolnych od pracy lubił opowiadać o nieszczęściu, jakie go spotkało. Znając jego słabość, często wołałem do niego:
— No, Fed..., opowiedz, jak to tam było!
A Fed... po raz dziesiąty smutno opowiadał swoje dzieje. Zawsze rozpoczynał temi samemi słowami:
— Naser mater te pierońskie baby, och, żebym ja tak mógł, tobym wszystkie baby wymordował. — Wymachiwał przytem groźnie pięścią w powietrzu, twarz jego przybierała jakąś nieokreśloną barwę, a rosła postać pochylała się ku ziemi.
— Byłem sobie szklarzem we wsi, — rozpoczynał opowiadanie. — Zarabiało się nieźle. Jak czasami. W końcu osiemnastego roku ożeniłem się. Pracy było coraz mniej, a żona stawiała mi coraz inne wymagania. Kochałem ją, więc chciałem jej dogodzić. Starałem się dorobić trochę handlem po wsiach, aby tylko ona biedy nie zaznała. Pewnego wie-