Na kartoflarnię pchano największych niedołęgów, a także największych cwaniaków, tak zwane „Czterdziechy“, „Ojratyrera“, „Usiasiusia“, kapusiów, półwarjatów albo symulujących warjatów — wszystko pchano do mojego państewka. Miałem zadanie nielada, by utrzymać porządek między mymi poddanymi. Ja jako starszy celi godziłem spory i kłótnie. Czasami też trzeba było wystąpić namacalnie i zrobić „dyplomatyczny ruch“. Dzięki temu tylko, że szanowano mnie jako dobrego urka, a ferajna, która stale była w celi, trzymała ze mną sztamę, mogłem panować nad resztą nieposłusznych w celi.
Mimo to zdarzało się, że musiałem stoczyć bitwę z kilkoma cwaniakami naraz. Muszę tu powiedzieć bez pochwały dla siebie, że zawsze z tej „dyplomatycznej“ walki wychodziłem wygrany. Po każdym takim wypadku szanowano mnie jeszcze więcej. Moja siła fizyczna, która była znana w całym Mokotowie, musiała im zaimponować. Bywało, pobijemy się, a za chwilę, jakby nigdy nic nie zaszło, już w najlepsze rozmawiamy i dzielimy się wszystkiem, jak najserdeczniejsi przyjaciele. Bójki trzeba było staczać o lada słowo, które, się nie spodobało koledze po fachu. Frajer cham nigdy nie stawia oporu i zawsze jest posłuszny, choćby nie chciał. Wie, że tu złodziejowi wszystko wolno i woli przemilczeć swoją krzywdę. Skarżyć się przed władzą jest jeszcze gorzej, — ogłoszą go kapusiem i w każdej celi, do której go wsadzą, jest przegrany. Za każdym świeżym więźniem, skądkolwiekby przybył, — czy z innego więzienia, czy też z drugiej celi, — idzie telegram co do jego osoby. Ten, kto myśli, że więźniowie nie mogą komunikować się między sobą i porozumiewać się w ważnych dla nich sprawach, — jest w błędzie. Przy systemie cel ogólnych jest rzeczą łatwą, by jedna cela w każdej chwili mogła się porozumieć z drugą. Ale nawet w celach pojedynczych, gdzie jeden więzień wcale drugiego nie widzi, i gdzie rozmowa nawet podczas spacerów jest surowo wzbroniona, więźniowie potrafią porozumiewać się ze sobą. Zapewne zaciekawi czytelnika, jakim sposobem się to odbywa. Ale dla Twojej, Czytelniku, ciekawości nie mogę pozbawiać moich byłych kolegów, cierpiących i nieszczęśliwych, jedynej przyjemności,
Strona:Urke Nachalnik - Żywe grobowce.djvu/170
Ta strona została przepisana.