po większej części składali się z Żydów. Paserami byli wyłącznie tylko Żydzi; ostatnio i to przechodzi w inne ręce.
Pretensje, jakie ma jeden przestępca do drugiego, nie mogą być załatwiane w więzieniu. Dopiero gdy więźniowie wychodzą na wolność, mogą się porachować. Zdarza się jednak, że dwaj wrogowie ze świata przestępczego spotykają się w więzieniu przypadkowo. Otóż żyją tu oni w najlepszej zgodzie, dzielą się ostatnim kęsem chleba. Dopiero gdy wychodzą po kilku latach na wolność, kłują się nożami, lub też rachują się w inny oryginalny sposób.
Sprawy, popełnione w więzieniu, załatwia się bójkami więziennemi. Największym grzechem w więzieniu jest, gdy się o czemś donosi klawiszom na kolegów. Za to karzą bez litości. Nawet gdy cię biją, nie wolno wzywać pomocy i ratunku klawiszów: to także podług prawa więziennego nazywa się kapowaniem.
Gdy ktoś pożga nożem kolegę po fachu na wolności, nikt się do tego nie wtrąca; jest to rzecz prywatna. Ale gdy jeden drugiego wydaje w ręce policji, stawiają go przed dyntojrą i nieraz zostaje skazany na karę śmierci.
Lato 1921 roku wlokło się powoli bez żadnej zmiany dla mnie. Czas schodził mi na czytaniu książek i na bójkach, które zdarzały mi się często, jako starszemu celi. Zbrzydła mi już ta funkcja i ciągle zadzieranie z ludźmi o porządek w celi. Często tłumaczyłem im, że dla własnego zdrowia czystość i porządek są koniecznie potrzebne. Ale gdzie tam: większość nie dbała o to. Właśnie śmietanka składała się z największych brudasów w celi. Uważali siebie za lepszych gości i nie wypadało im myć misek, podłóg i t. d. Cham, frajer przestrzegał porządku i czystości bez zarzutu. Z tymi to cwaniakami często staczałem bójki o porządek w celi. Nienawidzili mnie za to, ale słuchać musieli.
Najgorsi w celi w życiu koleżeńskiem są właśnie cwaniaki.
Wzorowymi współczującymi towarzyszami niedoli w celi więziennej są albo złodzieje pełną gębą, albo też ci pogar-