Stoimy tak w oczekiwaniu z dziesięć minut. Po twarzach więźniów znać, że są zdenerwowani do najwyższego stopnia. Każdy zapewne myśli o tem samem, co i ja: wygłoszą do nas piękną mowę, dadzą przestrogi na pożegnanie, — a potem, potem nastąpi wolność.
Ach, gdyby mnie teraz, tak w nocy, wypuszczono! Niktby nawet nie wiedział, skąd wyszedłem. Jakby to było przyjemnie udać się do Elci. Jak ona się mną ucieszy! Co to za rozkosz będzie, po takim długim poście spędzić noc z nią razem...
Przez cały czas oczy więźniów utkwione były w żelaznej bramie, która prowadziła z kancelarji do centrali.
Wtem padła komenda:
— Baczność!
Twarze więźniów przybladły. Pomyślałem w duchu: nie takim tonem wydaje się komendę ludziom, którzy za chwilę mają być wolni.
We środku pomiędzy nami stanął ten, który rozkuwał mnie i towarzyszy z kajdan. Orlim, władczym wzrokiem objął nas wszystkich. Uśmiechnął się łaskawie, poczem zawołał energicznym głosem:
— Chłopcy! Przyszedłem zawiadomić was o radosnej nowinie.
Tu zrobił pauzę, a ciszę przerwało głuche westchnienie pięciuset więźniów. Poprawił szablę u boku i mówił dalej:
— Zostałem przez Ministerjum Sprawiedliwości mianowany naczelnikiem tego więzienia. Znacie mnie zapewne z niemieckich czasów, kiedy katowano was na każdym kroku. Musiałem patrzeć na to, jak morzono was głodem i chłodem. Nic wam wtedy nie mogłem pomóc. Teraz, kiedy jestem waszym naczelnikiem, postaram się, by wypuszczono was na wolność. Od wczoraj pan prokurator przegląda akty i zwalnia po kolei. Zapewniam was, że wszyscy odzyskacie wolność. Bądźcie cierpliwi. Trzeba słuchać dozorców, wykonywać każdy rozkaz bez szemrania i nie buntować się. My, Polacy, nie potrzebujemy więzienia i więźniów. Pójdziecie bronić Ojczyzny, jako prawi synowie Polski. A wtedy grzechy wasze pójdą w zapomnienie...
Naczelnik przerwał, oddychając ciężko, poczem badaw-
Strona:Urke Nachalnik - Żywe grobowce.djvu/18
Ta strona została uwierzytelniona.